2017/07/12

Wilczy Szaniec / Wolfsschanze







To miejsce ma niezwykły klimat. Niby "jakieś tam bunkry z okresu wojny", które - jak mogłoby się wydawać - nie różnią się od innych starych, opuszczonych budowli, których nie tylko u nas w kraju ale i na świecie jest multum. Różnią się jednak bardzo.. Odczuć to można dopiero stawiając swą stopę na ich terenie. Od razu uderza nas swego rodzaju mistycyzm tego miejsca, jego ogromne znaczenie w naszej niedawnej przecież historii.
Choć większość budowli jest już w stanie rozpadu i raczej nierozsądne byłyby próby wchodzenia do nich bądź na nie, ja się skusiłem. Nieznacznie, ale jednak. Żałowałbym pewnie, gdyby kawał muru spadł mi na głowę, potrzaskał kręgosłup czy nogi, jednak trudno było się powstrzymać przed zajrzeniem chociaż tam, gdzie jeszcze nie ma barierek ograniczających dostęp. Nie polecam jednak tego robić, nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale także dlatego, że to przerażające doznanie. W ułamku sekundy poczułem się jakbym został przeniesiony w czasie. Może to dziwne, ale przez moment miałem wrażenie, że głosy innych zwiedzających to rozmowy urzędujących tam kilkadziesiąt lat temu generałów...


Serdecznie polecam każdemu zwiedzić ten kompleks, warto go poznać, a tymczasem zachęcam do obejrzenia mojej małej relacji Wilczy Szaniec w obiektywie filmowca-amatora.




2017/07/10

Dni Mikołajek 2017



Dni mikołajek jak co roku zostały zorganizowane ze sporym rozmachem a można by rzec, że z większym niż dotychczas (pomijając standardowe dla tego rejonu eventy typu "rybkę na zdrowie" czy zabawy i konkursy dla najmłodszych). W dużej mierze to też zasługa samych uczestników, bowiem w paradzie statków tym razem wzięło udział również wielu turystów, dzięki czemu było to ciekawe i trochę przeciągające się widowisko - poważnie, myślałem, że nie dam rady już stać i tego oglądać, dodatkowo trzymając kamerę w ręku. Chwilę później rozpoczął się pokaz fajerwerków trwający około 10 minut i muszę przyznać, że postarali się, to była długa seria potężnych ładunków - choć wiadomo - nie takie już ludzkie oczy widziały, jednak jak na takie małe miasto było to zachwycające, niemniej chyba wolałbym pokazy laserowe jak kilka lat wstecz.
    Po serii rozświetlających wybuchów przyszedł czas na powędrowanie w kierunku sceny, na której miała dać koncert wspaniała wokalistka - Sylwia Grzeszczak. Tutaj niestety muszę dać spory minus władzom miasta... Umiejscowienie sceny na małym ryneczku, przy fontannie, pomiędzy drzewami to bardzo zły pomysł. O ile w przypadku występów lokalnych zespołów biesiadnych czy drobnych występów, konkursów dla dzieci, które nie przyciągają tłumów zdałoby to egzamin, o tyle organizacja koncertów gwiazd w tak ciasnym, pozbawionym widoczności miejscu nie ma najmniejszego sensu. Pomijając już nawet tą ciasnotę scena była ustawiona zbyt nisko i już z odległości 20 metrów od niej, jak mieliśmy szczęście stanąć gdzieś z boku, gdzie drzewa przesłaniały nam mniej niż połowę sceny to i tak mogliśmy podziwiać właściwie tylko reflektory..no i ewentualnie czasem kapelusz Sylwii - i to mając ponad 170cm wzrostu.

Zdjęcie zrobione telefonem umieszczonym na 80cm selfie sticku


Mimo panującego przez to chaosu jednak nie żałuję, warto było się pomęczyć, być ściskanym jak sardynka. Warto było posłuchać tego niesamowitego koncertu, Sylwia wraz z zespołem dała z siebie wszystko i z całą pewnością udam się jeszcze na jej koncert, choćby nawet w gorszych warunkach - aby tylko nagłośnienie było solidne ;)